MECZ: Avia – Polonia Warszawa 1993 wiosna

Viva Polonia!

PO 41 LATACH ZNOWU W PIERWSZEJ LIDZE
Na cztery kolejki przed zakończeniem rozgrywek drugiej ligi piłkarze Polonii Warszawa zapewnili sobie awans do ekstraklasy. Legendarny klub, pierwszy powojenny mistrz Polski, wrócił do pierwszej ligi po 41 latach gry w niższych klasach. Wczorajszym zwycięstwem 3:1 (0:0) nad Avią w Świdniku podopieczni trenera Mirosława Jabłońskiego sprawili radość setkom kibiców w stolicy.
Wśród tysiąca widzów zgromadzonych na stadionie Avii najgłośniejszą – choć nieliczną, bo tylko trzydziestoosobową – grupę stanowili najwierniejsi kibice „Czarnych Koszul”. Przejechali prawie 200 kilometrów, by uczestniczyć w tym najważniejszym dla klubu zwycięstwie.
Pierwsza połowa była wyrównana, jednak więcej okazji do strzelenia bramek mieli gospodarze. W najtrudniejszych momentach polonistów ratował świetnie broniący Wiesław Rutkowski.
Po zmianie stron piłkarze z Warszawy ruszyli do ataku. Już w 48. minucie piękną bramkę zdobył Andrzej Łatka. Z prawej strony wbiegł z piłką w pole karne i strzałem z 10 m w długi róg pokonał Grodzickiego. 8 minut później było 2:0. Paweł Kowalewski zaatakował lewym skrzydłem i strzałem z 16 m trafił w poprzeczkę, piłka odbiła się od ziemi i wypadła na plac gry. Sędzia jednak uznał bramkę i wskazał na środek boiska. Polonia poszła za ciosem i już 5 minut później bramkarz Grodzicki ponownie musiał wyjmować piłkę z siatki. Janusz Kopeć strzałem z 22 m pod poprzeczkę nie dał żadnych szans bramkarzowi Avii.
Gospodarze na trzy bramki Polonii odpowiedzieli jednym golem Dariusza Bendera. Do końca meczu poloniści kontrolowali grę. Warszawianie mogli zdobyć jeszcze co najmniej dwie bramki, ale ich mocne strzały mijały minimalnie słupek lub poprzeczkę. Prócz bramkarza Rutkowskiego bardzo chwalony był znakomicie wyszkolony technicznie Piotr Rowicki z Polonii.
AVIA ŚWIDNIK – POLONIA WARSZAWA 1:3 (0:0). Bramki: Bender (65.) – Avia; Łatka (48.), Kowalewski (56.), Kopeć (61.) – Polonia. Żółte kartki: Tietz (Polonia), Sterniczuk, Leszczyński (Avia). Sędziował Stanisław Grzesiczek z Katowic. Widzów 1000. Skład Polonii: Rutkowski – Filaber, Gmur, Tietz, Karaś (46. Krzemiński) – Kowalewski, Lesiak, Rowicki, Łatka (62. Kobzew) – Dźwigała, Kopeć.

Po meczu o opinie poprosiliśmy osoby związane z warszawską Polonią.
RYSZARD KULESZA (w latach 1978-81 był trenerem reprezentacji Polski): – Bardzo się cieszę. Rok 1952 był dla klubu historyczny z dwóch powodów. Piłkarze z Konwiktorskiej spadli do drugiej ligi, a w grudniu zdobyli Puchar Polski. W finałowym meczu na stadionie przy ul. Łazienkowskiej przeciwnikiem „Czarnych Koszul” była Legia. Grałem w Polonii przez 14 lat (1949-63). W finale byłem jednym z rezerwowych. Moje buty (zawsze bardzo dbałem o swój sprzęt) pożyczyłem w przerwie koledze z zespołu Zdzisławowi Wesołowskiemu. Wygraliśmy 1:0, a gola zdobył (w moich butach!) Wesołowski.
JERZY SZULARZ (jako piłkarz zdobywał z Polonią w 1946 roku mistrzostwo Polski i w 1952 Puchar Polski): Klub mógł wrócić do I ligi tylko w nowej sytuacji politycznej kraju. Komuniści nie byli życzliwi Polonii. Należeliśmy do najbiedniejszych klubów i nie mieliśmy szans na to, by równać z drużynami Śląska czy Krakowa. Większość z nas, tych, którzy zdobyli po wojnie mistrzostwo Polski, grała od 1940 roku w konspiracyjnych mistrzostwach Warszawy. Po odzyskaniu niepodległości jeździliśmy na zgrupowania za własne pieniądze. Stroje przynoszono nam na trening w worku. Pędziliśmy z pracy, aby zdążyć na czas. Warszawiacy kochali klub. Na decydujący o mistrzostwie mecz z AKS Chorzów przyszło 20 tysięcy ludzi.
Janusz DYBŻYŃSKI, Świdnik; (dw, rr, AO)
Gazeta Stołeczna nr 128, wydanie z dnia 03/06/1993, str. 1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *