Bohater derbów ciągle gra

Tak zwycięstwo Avii z Górnikiem Łęczna jesienią 1998 relacjonowała Gazeta w Lublinie. Na zdjęciu oczywiście bohater tego tekstu.

Piotr Pawełek grał w Avii jedynie przez rok, ale dobrze zapisał się w pamięci kibiców ze Świdnika zostając bohaterem dwóch spotkań derbowych. To on zdobył zwycięskie bramki najpierw wiosną 1998 w Zamościu, a następnie jesienią tego samego roku w domowym meczu z Górnikiem Łęczna. 42-letni wychowanek Zagłębia Sosnowiec do dziś nie zawiesił butów na kołku. Obecnie zakłada koszulkę LKS Źródła Kromołów występującego w klasie A (grupa Sosnowiec). To już piętnasty klub w jego piłkarskiej karierze i być może wcale nie ostatni.
– No widzisz, jaką mamy teraz piłkarską młodzież
– śmieje się były gracz Avii, który na boisku nadal pełni funkcję środkowego pomocnika. – A na poważnie, to dopóki omijają mnie kontuzje, nie zamierzam kończyć z piłką, bo granie wciąż sprawia mi przyjemność. W zimie zmieniłem klub. Przeniosłem się z Błyskawicy Preczów do Kromołowa, grającego w tej samej lidze, aby pomóc drużynie w walce o utrzymanie.
Doświadczenie jest z pewnością atutem “Małego”, który w wieku 19 lat zadebiutował w ekstraklasie w barwach swojego macierzystego Zagłębia. Zagrał w dziewięciu meczach po czym w ramach służby wojskowej trafił do Gwardii Warszawa. W stolicy pół roku grał w drugiej lidze i cały sezon w trzeciej. Następnie wrócił do drugoligowego już Zagłębia, które niestety pogrążało się w coraz większym kryzysie. Swego czasu wielki klub zaliczył wtedy kolejny spadek, tym razem z drugiej ligi. Nie dane więc było bohaterowi niniejszego tekstu zagrzać na dłużej miejsca w zespole z rodzinnego miasta. Kolejnym, ale tym razem dłuższym przystankiem w karierze Piotra był trzecioligowy Górnik Wojkowice. Nadmienić należy, że śląska grupa trzeciej ligi zawsze należała do najsilniejszych.
– W Wojkowicach spędziłem ponad cztery sezony. Z roku na rok byliśmy wyżej w tabeli, aż w 1997 roku miejscowa kopalnia padła. Klub stracił źródło finansowania i zaczął się rozpadać
– opowiada Pawełek. – Wtedy sponsor, Bogdan Oliwa, chcąc odzyskać cześć zainwestowanych środków, zaproponował niektórym z zawodników transfery. Dobrze pamiętam, jak pewnego dnia w szatni zapytał, czy chciałbym zagrać w drugiej lidze. Oczywiście powiedziałem, że tak, bo wiedziałem, że dam sobie radę.
Nie od razu jednak Pawełek znalazł się w Świdniku. Najpierw pojechał do Włocławka, do zespołu ówczesnego beniaminka II ligi. Nie był to jednak fortunny wybór. – Okazało się, że mają tam problemy finansowe. Nie otrzymałem żadnego wynagrodzenia, a na domiar złego po dwóch meczach, w których zagrałem (z Hetmanem Zamość i Hutnikiem Kraków, oba przegrane) złapałem kontuzję. Odesłali mnie wtedy do domu z nogą w gipsie i z dwoma torbami. Wróciłem więc do domu, a kiedy wyleczyłem kontuzję pan Oliwa pojawił się z kolejną ofertą, tym razem z Avii – opowiada Pawełek.
Do Świdnika przyjechał na początku 1998 roku wraz z kolegą z Wojkowic Robertem Kobylińskim, także wychowankiem Zagłębia, który jednak nie zdecydował się na grę w Avii. – Klub na początek zapewniał zakwaterowanie w hotelu. Ja byłem kawalerem i odpowiadało mi to. Ale Robert był żonaty, miał dziecko ”w drodze”. Kiedy okazało się, że mieszkanie może otrzymać dopiero za pół roku, zrezygnował.
Piotr bardzo miło wspomina debiut w barwach żółto-niebieskich, który przypadł na mecz z jego poprzednim krótkotrwałym pracodawcą: – Ale byłem wtedy zmobilizowany! Strzeliłem im dwa gole, do tego oba głową, co raczej nieczęsto mi się zdarza (śmiech). Wygraliśmy łatwo 7:0, bo ekipa z Włocławka była słaba, mieli w składzie nawet juniorów. Po meczu ich kierownik drużyny kazał mi oddać dres, który otrzymałem we Włocławku. Odpowiedziałem mu, że chętnie, jak tylko otrzymam zaległe pieniądze. Na tym rozmowa się skończyła.
Właśnie w tej rundzie Avia odniosła jedyne w historii drugoligowych spotkań wyjazdowe zwycięstwo z Hetmanem Zamość. Bardzo długo zanosiło się na bezbramkowy remis, zegar wskazywał już 93 minutę, kiedy po akcji i dośrodkowaniu Mariusza Telki piłkę z bliska wepchnął do siatki Pawełek. Zorganizowana grupa kibiców Avii tego gola nie zobaczyła, bo wcześniej została wyekspediowana przez ochronę w drogę powrotną do domu. Piotr mówi skromnie: – Po prostu miałem szczęście znaleźć się w odpowidenim miejscu. Podanie było prosto na nogę, nie wypadało spudłować. Gdybym nie trafił, to Mariusz pewnie co chwila by mi to wypominał. Mieszkaliśmy przecież obok siebie w klubowym hotelu przy hali. W kolejnym sezonie dołączył do nas Ferdinand Chi-fon, z którym potem miałem okazję spotkać się na boisku w meczu Zapory Przeczyce z rezerwami Szczakowianki Jaworzno.
Na początku sezonu 1998/99 słabo spisujący się w II lidze świdniczanie pokonali u siebie Górnika Łęczna, co było sensacją, bo rywale zza miedzy mieli dużo silniejszy skład i zaczynali przejawiać już pierwszoligowe aspiracje. I tym razem bohaterem derbowego pojedynku, obok debiutującego w Avii bramkarza Sylwestra Janowskiego, był Pawełek – strzelec jedynej bramki. – To był chyba całkiem ładny gol. Uderzyłem zza 16 metrów, nawet nie za mocno i blisko środka bramki, tak że bramkarz chyba nie był bez winy. Miałem sporą satysfakcję, bo specjalnie na ten mecz przyjechała do mnie trójka znajomych z Sosnowca, a obserwatorem był mój dawny prezes z Zagłębia, Krzysztof Smulski – opowiada ”Mały”.

Piotr Pawełek (z lewej) w barwach Rekordu Bielsko Biała w sezonie 2010/11, w którym zdobył brązowy medal futsalowej Ekstraklasy.

Niestety ta wygrana oraz późniejszy kolejny derbowy sukces z Hetmanem nie były w stanie przysłonić faktu, że świdnicki klub popadał w coraz większy kryzys. Po rundzie jesiennej 1998 odeszło kilku podstawowych zawodników, a wśród nich i Pawełek. Najpierw trenował on z WKS Wieluń, ale ostatecznie powrócił w rodzinne strony. Od tamtej pory grał w wielu śląskich i zagłębiowskich klubach. Z Rekordem Bielsko Biała awansował do IV ligi. Przez 10 lat występował także w ekstraklasie futsalu, w której zobył 58 goli, najwięcej dla Rekordu, ale także dla Irexu Sosnowiec i Inpulsu Siemianowice. Z Rekordem w sezonie 2010/11 wywalczył brązowy medal, po czym zakończył grę w hali. Być może grałby w “halówce” dłużej gdyby nie weszły przepisy, które zabraniają łączenia występów w futsalu z grą na trawie.
– Bardzo miło wspominam pobyt w Świdniku. Pozdrawiam serdecznie wszystkich, którzy mnie tam jeszcze pamiętają
– kończy były gracz Avii, którego wciąż można zobaczyć w akcji na boiskach zagłębiowskiej klasy A.